sobota, 20 lipca 2013

1.

Gdy Harry otworzył oczy okazało się, że jest w Norze. Nie wiedział jak i kiedy się tam znalazł. Zobaczył Rona śpiącego na łóżku obok i pochrapującego co jakiś czas. Musiało być bardzo wcześnie, ponieważ słońce jeszcze nie wzeszło.
Wciąż nie dochodziły do niego wydarzenia wczorajszego dnia. Usnął strasznie szybko, a obudził się bardzo wcześnie. Nie wiedział czemu, skoro wciąż był zmęczony. Wstał tak cicho jak tylko umiał, by nie obudzić przyjaciela. Na wszelki wypadek rzucił na siebie Muffliato. Wyjrzał przez okno na piętrze i szybko zorientował się, że nie on jeden nie może spać. Zobaczył Ginny spacerującą po podwórzu. Jakiś głos w jego głowie podpowiadał mu, że to musiała być swego rodzaju szansa. Cały dom pogrążony był we śnie, prócz niej i Harry’ego. Oczy same mu się zamykały, a mózg domagał się snu, mimo to Harry zmusił się, by wyglądać na wypoczętego. Zarzucił na siebie bluzę i wyszedł z domu. Dostrzegł Ginny siedzącą na trawie w miejscu, gdzie niegdyś stał namiot weselny Billa i Fleur. To wszystko wydawało się teraz tak odległe… Poranek był chłodny, a ona miała na sobie tylko koszulę nocną. Uśmiechnął się na jej widok. Jeszcze go nie dostrzegła. Przypomniał mu się ich pierwszy pocałunek, potem kolejny. To było cudowne uczucie. Tak bardzo chciał, aby ten czas wrócił… Może jeszcze nie wszystko stracone? Podszedł bliżej, usiadł obok niej jednocześnie ściągając bluzę i zarzucił jej ją na ramiona. Wzdrygnęła się i odwróciła w jego kierunku.
- Harry! Powinieneś odpocząć, wyspać się!
- Myślisz, że gdybym mógł, to nie zrobiłbym tego?
Ginny uśmiechnęła się.
- Też nie możesz spać?
- Niestety, chociaż wierz mi, że bardzo bym chciał. A ty czemu nie śpisz? Zasługujesz na to równie bardzo jak ja.
Kiedy to usłyszała, zaśmiała się. Ma taki słodki śmiech, pomyślał Harry.
- Głowa pękała mi od natłoku myśli.
Oboje milczeli przez jakiś czas. Harry zastanawiał się jak ubrać w słowa myśli, które nękały go od momentu pokonania Voldemorta.
- Ginny... – zaczął. – Pamiętasz, co powiedziałem ci po pogrzebie Dumbledore’a? Że Voldemort lubi wykorzystywać bliskich swoich wrogów. – odparł, widząc jej zaskoczone spojrzenie. -  Ale teraz już go nie ma. I może… może moglibyśmy zacząć wszystko od nowa?
-  A ty pamiętasz, co ja ci powiedziałam? Że nigdy nie traciłam nadziei, że będziesz mój. Czy myślisz, że po tym wszystkim co działo się przed bitwą i w jej trakcie, mogłabym zmienić zdanie? Przecież dobrze znasz odpowiedź.
Harry nie odpowiedział. Przysunął się do niej jeszcze bliżej, ich spojrzenia spotkały się. On próbował odnaleźć w jej oczach chociażby cień wahania, ale nie potrafił. Zanurzył dłoń w jej długich włosach, które opadały jej na ramię, pochylił się nad nią i ich usta spotkały się w miłosnym pocałunku. Oboje tak bardzo tego pragnęli.
- Harry, obiecaj mi jedno. – odezwała się Ginny.
- Tak?
- Obiecaj mi, że od teraz będziemy już na zawsze razem.
- Obiecuję. – powiedział i przypieczętował swoją obietnicę gorącym pocałunkiem. Po chwili Ginny wzięła Harry’ego za rękę i pociągnęła w kierunku domu. On spojrzał na nią pytającym wzrokiem.
- Mama niedługo wstanie. Muszę przygotować śniadanie. Wiesz, po tym wszystkim… Remus, Tonks... no i po tym jak Bellatrix prawie mnie zabiła...chciałabym, żeby odpoczęła. Zbyt wiele przeżyła.
- Racja, nie pomyślałem o tym, przepraszam. Pomogę ci.
Jeszcze nikt nie wstał. Harry zorientował się, że Ginny całkiem nieźle radzi sobie w kuchni.
- Mógłbyś wyjąć talerze? I byłabym wdzięczna, gdybyś nakrył do stołu. – powiedziała szeptem.
- Oczywiście.
Szybko policzył wszystkich Weasley’ów oraz jego, Hermionę i Fleur, która przeniosła się z Muszelki wraz z Billem, by pomagać teściowej. Nawet Percy został w domu na kilka dni. Harry wyjął dwanaście talerzy i rozstawił je na stole. Potem wyjął sztućce oraz szklanki i rozłożył je przy każdym z miejsc.
- Czekam na kolejne polecenia, szefowo! – zasalutował. Ginny roześmiała się. Machnęła różdżką w kierunku dwóch dzbanków, które szybko się napełniły – jeden wodą, a drugi sokiem.
- Gdzie ty się tego wszystkiego nauczyłaś? – zdumiał się Harry.
- Nie zadawaj zbędnych pytań, tylko ustaw je na stole. A jak już to zrobisz, to idź do ogrodu po goździki. To te, które rosną najbliżej płotu, te białe. – powiedziała, kiedy zobaczyła, że nie ma zielonego pojęcia jak wyglądają goździki i zaśmiała się.
- No co, przez większą część mojego życia byłem zbyt zajęty ściganiem Voldemorta, żeby dowiedzieć się jak rozpoznać goździki. – odparł, udając obrażonego, ale posłusznie udał się do ogrodu i po chwili wrócił z odpowiednimi kwiatami. Ginny nałożyła na każdy talerz porcję jajecznicy ze szczypiorkiem.
- No, teraz możemy iść się ubrać. Tylko cicho, żeby nie obudzić innych.
Harry chwycił ją za rękę i razem ruszyli po schodach. Rozstali się dopiero pod pokojem Ginny. Ona nacisnęła delikatnie klamkę, aby nie obudzić Hermiony śpiącej w jej pokoju. Jakież było jej zaskoczenie, kiedy jej tam nie zastała!
- Harry, Hermiona zniknęła!
- Co? Jak to zniknęła? – zdziwił się i zajrzał do pokoju dziewczyny. - Przecież nie wyszła, cały czas byliśmy na dole… Wiem! Chodź ze mną, tylko cicho.
- Ale…
- Chodź, to się dowiesz. – uśmiechnął się zawadiacko i złapał za jej rękę. Kiedy dotarli na miejsce, Ginny stanęła jak wryta.
- Co?! Pokój Rona?! Co Hermiona może robić w pokoju mojego brata?
- Ciii… - uciszył ją Harry. Spostrzegł, że drzwi były uchylone. Zajrzał przez szparę i to, co zobaczył, potwierdziło jego przypuszczenia. Rzucił Muffliato na Ginny i otworzył szerzej drzwi. Kiedy dziewczyna to zobaczyła, aż otworzyła usta ze zdziwienia. Otóż ujrzała śpiących Rona i Hermionę, którzy widocznie zasnęli przytuleni do siebie. Harry pociągnął ją delikatnie za swoją bluzę, którą wciąż miała na sobie.
- Widocznie Hermiona się obudziła i zobaczyła, że ciebie nie ma w pokoju, instynktownie wyjrzała przez okno i pewnie wtedy zobaczyła jak ja podchodzę do ciebie. Musiała wiedzieć, że mnie nie ma w pokoju Rona, inaczej w ogóle by się tam nie pojawiła. Sprytna z niej dziewczyna.
Ginny zaniepokoiła się słysząc te słowa, ale ufała Harry’emu. Wiedziała, że kocha Hermionę jak siostrę.
- Masz rację, ale teraz ubierzmy się już, niedługo wszyscy wstaną. Przebierz się i zejdź do kuchni, zjemy śniadanie. – powiedziała i odeszła do siebie. Harry wyjął z kufra dżinsy oraz koszulkę i włożył na siebie.
 Spojrzał jeszcze raz na Rona i Hermionę. Będą świetną parą, pomyślał i zszedł do Ginny. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz