Na szczęście to milczenie podczas śniadania szybko poszło w niepamięć, ponieważ bliźniacy postanowili się tym zająć.
- No, a teraz zapraszamy wszystkich do ogrodu na specjalny spektakl! – powiedział George.
- Super śmieszny, super wciągający! Wasze kwaśne miny wnet zmienią się w szerokie uśmiechy! – uzupełnił Fred i obaj wybiegli do ogrodu. Artur i Molly spojrzeli na siebie zaniepokojonym wzrokiem i chociaż nie mieli ochoty, wyszli razem za synami. Po chwili dołączył do nich Bill, Fleur i Charlie.
- Ja nie będę patrzył na tę głupotę. – powiedział Percy i odszedł do swojego pokoju. Ron z niezadowoloną miną ruszył za Hermioną, która przy pomocy zaklęć przeniosła brudne naczynia do zlewu.
- Ron, ty myjesz, a ja wycieram. – odparła.
Harry złapał za rękę Ginny i oni też wyszli do ogrodu.
- Ach, są i nasze gołąbeczki! – zagruchał Fred. Harry myślał, że spali się ze wstydu, kiedy zobaczył tak wiele ciekawskich spojrzeń utkwionych w nim i w Ginny. Chciał puścić jej rękę, ale ona złapała go mocniej, jakby czytała w jego myślach. Pani Weasley tylko się uśmiechnęła, a Artur puścił oko do Harry’ego. Usiedli obok Charliego na trawie i wtedy bliźniacy zaczęli pokaz.
- Kogo bierzemy na pierwszy ogień, braciszku? – spytał George.
- Jak to kogo? Oczywiście Harry Potter! – zapowiedział Fred a George przygotował się do przedstawienia. Zanurzył swój długi palec w błocie i stworzył na swoim czole własną błotnistą „bliznę – błyskawicę”. – Chłopiec, który przeżył, Wybraniec, który pokonał Pana Ciemności, samego Lorda Voldemorta! – kontynuował Fred, a George w tym czasie wyjął swoją różdżkę i udawał, że rzuca jakieś potężne zaklęcia w osobę, która w jego wyobraźni znajdowała się gdzieś za ich plecami. – Niegdyś szukający drużyny Gryffindoru, mistrz w swoim fachu, dzięki niemu wygraliśmy PRAWIE każdy mecz. – dodał, akcentując słowo „prawie”. - Do szaleństwa zakochany w naszej siostrzyczce, która być może już niedługo zostanie panią Potter… - George w tym momencie udał, że obściskuje się z niewidzialną dziewczyną. Wszyscy wybuchnęli śmiechem na jego widok. Wszyscy, oprócz Harry’ego, który czuł, że zrobił się czerwony jak burak i Ginny, która również zrobiła się czerwona, tyle że ze złości. – A teraz Charlie Weasley, nasz kochany braciszek! – George zmył z twarzy błotnistą bliznę i przyjął pozę jakiegoś siłacza. – Pogromca smoków z Rumunii, można by nawet powiedzieć, że woli smoki od kobiet. Poprzednik naszego Wybrańca, były szukający Gryffindoru, jak kiedyś uderzył w dwóch Ślizgonów, to przez dwa tygodnie leżeli w skrzydle szpitalnym. O nim nie da się zbyt wiele powiedzieć, prócz tego, że gdy byliśmy mali, to rzucał w nas gnomami z ogrodu. – mimo że nie był to zbyt rozbudowany opis, wszyscy, dzięki parodiom George’a, który pokazywał właśnie brata jako siłacza, który rzuca gnomami w wyimaginowanych młodszych braci, płakali ze śmiechu. – A teraz Fleur Dela… przepraszam, Fleur Weasley! – teraz George wykonał gest przedstawiający jeden z codziennych ruchów Felur, czyli odrzucanie do tyłu jej długich włosów. – W jej żyłach płynie krew wili, ale mimo tego strzeżcie się, panowie! Jej serce jest już zajęte przez naszego długowłosego braciszka! – Fred wolał dalej nie parodiować Fleur i Billa, ponieważ szwagierka wyglądała tak, jakby chciała wydrapać im obu oczy. Wtem weszli do ogrodu Ron i Hermiona, również trzymający się za ręce i lekko czerwoni na twarzy. – Och, kolejna para dołączyła do naszego grona! – krzyknął Fred, a oni usiedli obok Harry’ego i Ginny. – Więc może teraz nasz braciszek Ronald, co George? Cóż, prócz zniszczenia horkruksa nie ma zbyt wielu uzdolnień. Jak mieliśmy przed chwilą okazję zaobserwować, stracił głowę dla najlepszej uczennicy naszej szkoły. – George udawał Hermionę, która wyrywa się do odpowiedzi na lekcji, a potem Fred sparodiował Rona, który patrzy na nią zakochanym wzrokiem. – A teraz sama zainteresowana, a mianowicie Hermiona Granger, może niedługo Weasley… - George otworzył niewidzialną książkę i udawał, że nie może oderwać od niej wzroku. – Przez naszą ukochaną panią profesor, której centaury pokazały, gdzie raki zimują, nazywana Małą Miss Pytań-O-Wszystko, przez cudowną redaktorkę Proroka Codziennego Miss Doskonałości, a przez Bułgarskiego szukającego Hermijoniną…
- Och, Fred, a może ty opowiedziałbyś o tym, jak nazywa cię Angelina, co? – nie wytrzymała.
- No właśnie, George, a jak tam Katie? Trenujecie przysysanie się do siebie na zapleczu sklepu? – Ginny postanowiła pomóc przyjaciółce. Obaj bliźniacy zapłonęli ognistym rumieńcem.
- Chłopcy, czy jest coś, o czym chcielibyście nam powiedzieć? – spytała Molly.
- Nie! To znaczy tak… - odparł George.
- Ale nie teraz. – dodał Fred. – A teraz zamykamy przedstawienie, idziemy do domu, braciszku, nasz talent aktorski nie został doceniony w środowisku rodzinnym. – powiedział i razem z bratem bliźniakiem ruszył w kierunku Nory. Wszyscy wrócili do domu, oprócz Ginny i Harry’ego. Jak się potem okazało, Hermiona i Ron też gdzieś zniknęli.
- Ginny, przejdźmy się. – powiedział Harry.
- Nie ma sprawy, chodź, pokażę ci moje sekretne miejsce. – odpowiedziała rudowłosa i złapała go za rękę. Harry zdziwił się, kiedy zaprowadziła go do starej szopy na miotły przy ich podwórkowym boisku.
- Siadaj. Uwielbiam tu przychodzić. Pewnie wiesz już jak nauczyłam się tak
dobrze latać?
- Tak, Hermiona mówiła. – odparł. – Ale posłuchaj, Ginny. Muszę ci coś powiedzieć. Z resztą nie tylko tobie, ale najpierw chcę poznać twoje zdanie na ten temat, chociaż wiem, że będziesz temu przeciwna. Ja… nie mogę dłużej mieszkać w Norze. Wiem, że zawsze będę mógł tu wrócić, ale nie chcę być ciężarem dla twoich rodziców. A teraz kiedy nie ma Voldemorta chciałbym poszukać własnego domu. Może wrócę do Doliny Godryka? Zrozum Ginny, ja…
- Nie, Harry. – przerwała mu. – Czy sądzisz, że mama wypuści cię od nas, kiedy Bill i Fleur wrócą do Muszelki, a Charlie do Rumunii? Pewnie nawet Percy niedługo się wyniesie, więc na dobrą sprawę nie zostanie nas zbyt wielu. Wiesz, Hermiona mówiła mi, że chciałaby odnaleźć rodziców w Australii i przywrócić im pamięć. Pewnie też będzie chciała się szybciej wynieść, ale zatrzymam ją. A poza tym, Harry, pomyślałeś o mnie? Pomyślałeś o tym, co ja czułabym, gdyby ciebie tu nie było? Na dobrą sprawę jeszcze nie zdążyliśmy się sobą nacieszyć. Ja cię kocham, Harry. Nikogo nigdy nie kochałam tak mocno. Nie liczysz się z tym?
- Oczywiście, że się liczę, Ginny! Ja też cię kocham. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo, zrobiłbym dla ciebie wszystko. Ale miałem nadzieję, że zrozumiesz. Chciałbym, żebyśmy w przyszłości razem zamieszkali, a przecież nie będziemy żyć w jakiejś ruderze! Poza tym chciałbym postarać się o posadę aurora. Wiesz, że zawsze o tym marzyłem…
- Harry! Ale przed nami jeszcze tyle czasu, całe miesiące, nawet lata! Zostań jeszcze z nami, mama się ucieszy, a bliźniacy dostarczą atrakcji. Proszę, zrób to dla nas. Dla mamy.
- No dobrze… - Harry w końcu uległ, ale obiecał sobie, że wróci do tego tematu. Objął Ginny w pasie i pocałował. Była najcudowniejszą i najlepszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek spotkał. Co by bez niej zrobił? To Ginny pokazała mu, co tak naprawdę znaczy kogoś kochać. Dzięki niej poznał prawdziwe znaczenie miłości. Siedzieli tak w milczeniu przez jakiś czas. Ale nagle zobaczyli Rona i Hermionę odpoczywających w cieniu wielkiej jabłoni. Żywo ze sobą rozmawiali, Hermiona bardzo gestykulowała. Ron tylko kręcił głową. W końcu spojrzał na nią i zamknął jej usta pocałunkiem. Chociaż Ginny nie widziała twarzy przyjaciółki wiedziała, że była zaskoczona, ale odwzajemniła ten nagły przypływ uczuć.
- Ronald! – krzyknęła, kiedy wreszcie przestali. Harry i Ginny przypatrywali się tej scenie z lekkim rozbawieniem.
- A może i my byśmy się pokłócili tak jak oni, co? – zaproponował Harry.
- A skąd wiesz, że oni się kłócą? – spytała Ginny z uśmiechem.
- Nie wiem. – odpowiedział i pocałował ją tak gorąco, jak tylko umiał, a potem objął ją, żeby czuła się bezpiecznie.
- Harry… - zaczęła dziewczyna. – Kocham cię.
- Ja ciebie też, Ginny.
- Tak, Hermiona mówiła. – odparł. – Ale posłuchaj, Ginny. Muszę ci coś powiedzieć. Z resztą nie tylko tobie, ale najpierw chcę poznać twoje zdanie na ten temat, chociaż wiem, że będziesz temu przeciwna. Ja… nie mogę dłużej mieszkać w Norze. Wiem, że zawsze będę mógł tu wrócić, ale nie chcę być ciężarem dla twoich rodziców. A teraz kiedy nie ma Voldemorta chciałbym poszukać własnego domu. Może wrócę do Doliny Godryka? Zrozum Ginny, ja…
- Nie, Harry. – przerwała mu. – Czy sądzisz, że mama wypuści cię od nas, kiedy Bill i Fleur wrócą do Muszelki, a Charlie do Rumunii? Pewnie nawet Percy niedługo się wyniesie, więc na dobrą sprawę nie zostanie nas zbyt wielu. Wiesz, Hermiona mówiła mi, że chciałaby odnaleźć rodziców w Australii i przywrócić im pamięć. Pewnie też będzie chciała się szybciej wynieść, ale zatrzymam ją. A poza tym, Harry, pomyślałeś o mnie? Pomyślałeś o tym, co ja czułabym, gdyby ciebie tu nie było? Na dobrą sprawę jeszcze nie zdążyliśmy się sobą nacieszyć. Ja cię kocham, Harry. Nikogo nigdy nie kochałam tak mocno. Nie liczysz się z tym?
- Oczywiście, że się liczę, Ginny! Ja też cię kocham. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo, zrobiłbym dla ciebie wszystko. Ale miałem nadzieję, że zrozumiesz. Chciałbym, żebyśmy w przyszłości razem zamieszkali, a przecież nie będziemy żyć w jakiejś ruderze! Poza tym chciałbym postarać się o posadę aurora. Wiesz, że zawsze o tym marzyłem…
- Harry! Ale przed nami jeszcze tyle czasu, całe miesiące, nawet lata! Zostań jeszcze z nami, mama się ucieszy, a bliźniacy dostarczą atrakcji. Proszę, zrób to dla nas. Dla mamy.
- No dobrze… - Harry w końcu uległ, ale obiecał sobie, że wróci do tego tematu. Objął Ginny w pasie i pocałował. Była najcudowniejszą i najlepszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek spotkał. Co by bez niej zrobił? To Ginny pokazała mu, co tak naprawdę znaczy kogoś kochać. Dzięki niej poznał prawdziwe znaczenie miłości. Siedzieli tak w milczeniu przez jakiś czas. Ale nagle zobaczyli Rona i Hermionę odpoczywających w cieniu wielkiej jabłoni. Żywo ze sobą rozmawiali, Hermiona bardzo gestykulowała. Ron tylko kręcił głową. W końcu spojrzał na nią i zamknął jej usta pocałunkiem. Chociaż Ginny nie widziała twarzy przyjaciółki wiedziała, że była zaskoczona, ale odwzajemniła ten nagły przypływ uczuć.
- Ronald! – krzyknęła, kiedy wreszcie przestali. Harry i Ginny przypatrywali się tej scenie z lekkim rozbawieniem.
- A może i my byśmy się pokłócili tak jak oni, co? – zaproponował Harry.
- A skąd wiesz, że oni się kłócą? – spytała Ginny z uśmiechem.
- Nie wiem. – odpowiedział i pocałował ją tak gorąco, jak tylko umiał, a potem objął ją, żeby czuła się bezpiecznie.
- Harry… - zaczęła dziewczyna. – Kocham cię.
- Ja ciebie też, Ginny.
Hmmm... Jestem bardzo ciekawa co się dalej będzie działo...
OdpowiedzUsuńPisz i rozwijaj swój talent :)
Trafiłam tu przez przypadek , ale podoba mnie się :P
Zapraszam do mnie dobry-adres.blogspot.com
bardzo mi się spodobobało, ponieważ pokazałaś to od zabawnej strony ;) brawo :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie : http://romionelove13.blogspot.com/