niedziela, 21 lipca 2013

2.

Atmosfera podczas śniadania była bardzo napięta. Praktycznie nikt się nie odezwał, prócz pani Weasley, która poprosiła Rona, aby pozmywał naczynia i Hermiony, która zaproponowała, że mu pomoże. Nawet bliźniacy byli dziwnie spokojni. Harry już otwierał usta, aby przyłączyć się do przyjaciół, ale Ginny kopnęła go pod stołem.
Na szczęście to milczenie podczas śniadania szybko poszło w niepamięć, ponieważ bliźniacy postanowili się tym zająć.
- No, a teraz zapraszamy wszystkich do ogrodu na specjalny spektakl! – powiedział George.
- Super śmieszny, super wciągający! Wasze kwaśne miny wnet zmienią się w szerokie uśmiechy! – uzupełnił Fred i obaj wybiegli do ogrodu.  Artur i Molly spojrzeli na siebie zaniepokojonym wzrokiem i chociaż nie mieli ochoty, wyszli razem za synami. Po chwili dołączył do nich Bill, Fleur i Charlie.
- Ja nie będę patrzył na tę głupotę. – powiedział Percy i odszedł do swojego pokoju. Ron z niezadowoloną miną ruszył za Hermioną, która przy pomocy zaklęć przeniosła brudne naczynia do zlewu.
- Ron, ty myjesz, a ja wycieram. – odparła.
 Harry złapał za rękę Ginny i oni też wyszli do ogrodu.
- Ach, są i nasze gołąbeczki! – zagruchał Fred. Harry myślał, że spali się ze wstydu, kiedy zobaczył tak wiele ciekawskich spojrzeń utkwionych w nim i w Ginny. Chciał puścić jej rękę, ale ona złapała go mocniej, jakby czytała w jego myślach. Pani Weasley tylko się uśmiechnęła, a Artur puścił oko do Harry’ego. Usiedli obok Charliego na trawie i wtedy bliźniacy zaczęli pokaz.
- Kogo bierzemy na pierwszy ogień, braciszku? – spytał George.
- Jak to  kogo? Oczywiście Harry Potter! – zapowiedział Fred a George przygotował się do przedstawienia. Zanurzył swój długi palec w błocie i stworzył na swoim czole własną błotnistą „bliznę – błyskawicę”. – Chłopiec, który przeżył, Wybraniec, który pokonał Pana Ciemności, samego Lorda Voldemorta! – kontynuował Fred, a George w tym czasie wyjął swoją różdżkę i udawał, że rzuca jakieś potężne zaklęcia w osobę, która w jego wyobraźni znajdowała się gdzieś za ich plecami. – Niegdyś szukający drużyny Gryffindoru, mistrz w swoim fachu, dzięki niemu wygraliśmy PRAWIE każdy mecz. – dodał, akcentując słowo „prawie”. - Do szaleństwa  zakochany w naszej siostrzyczce, która być może już niedługo zostanie panią Potter… - George w tym momencie udał, że obściskuje się z niewidzialną dziewczyną. Wszyscy wybuchnęli śmiechem na jego widok. Wszyscy, oprócz Harry’ego, który czuł, że zrobił się czerwony jak burak i Ginny, która również zrobiła się czerwona, tyle że ze złości. – A teraz Charlie Weasley, nasz kochany braciszek! – George zmył z twarzy błotnistą bliznę i przyjął pozę jakiegoś siłacza. – Pogromca smoków z Rumunii, można by nawet powiedzieć, że woli smoki od kobiet. Poprzednik naszego Wybrańca, były szukający Gryffindoru, jak kiedyś uderzył w dwóch Ślizgonów, to przez dwa tygodnie leżeli w skrzydle szpitalnym. O nim nie da się zbyt wiele powiedzieć, prócz tego, że gdy byliśmy mali, to rzucał w nas gnomami z ogrodu. – mimo że nie był to zbyt rozbudowany opis, wszyscy, dzięki parodiom George’a, który pokazywał właśnie brata jako siłacza, który rzuca gnomami w wyimaginowanych młodszych braci, płakali ze śmiechu. – A teraz Fleur Dela… przepraszam, Fleur Weasley! – teraz George wykonał gest przedstawiający jeden z codziennych ruchów Felur, czyli odrzucanie do tyłu jej długich włosów. – W jej żyłach płynie krew wili, ale mimo tego strzeżcie się, panowie! Jej serce jest już zajęte przez naszego długowłosego braciszka! – Fred wolał dalej nie parodiować Fleur i Billa, ponieważ szwagierka wyglądała tak, jakby chciała wydrapać im obu oczy. Wtem weszli do ogrodu Ron i Hermiona, również trzymający się za ręce i lekko czerwoni na twarzy. – Och, kolejna para dołączyła do naszego grona! – krzyknął Fred, a oni usiedli obok Harry’ego i Ginny. – Więc może teraz nasz braciszek Ronald, co George? Cóż, prócz zniszczenia horkruksa nie ma zbyt wielu uzdolnień. Jak mieliśmy przed chwilą okazję zaobserwować, stracił głowę dla  najlepszej uczennicy naszej szkoły. – George udawał Hermionę, która wyrywa się do odpowiedzi na lekcji, a potem Fred sparodiował Rona, który patrzy na nią zakochanym wzrokiem. – A teraz sama zainteresowana, a mianowicie Hermiona Granger, może niedługo Weasley… - George otworzył niewidzialną książkę i udawał, że nie może oderwać od niej wzroku. – Przez naszą ukochaną panią profesor, której centaury pokazały, gdzie raki zimują, nazywana Małą Miss Pytań-O-Wszystko, przez cudowną redaktorkę Proroka Codziennego Miss Doskonałości, a przez Bułgarskiego szukającego Hermijoniną…
- Och, Fred, a może ty opowiedziałbyś o tym, jak nazywa cię Angelina, co? – nie wytrzymała.
- No właśnie, George, a jak tam Katie? Trenujecie przysysanie się do siebie na zapleczu sklepu? – Ginny postanowiła pomóc przyjaciółce. Obaj bliźniacy zapłonęli ognistym rumieńcem.
- Chłopcy, czy jest coś, o czym chcielibyście nam powiedzieć? – spytała Molly.
- Nie! To znaczy tak… - odparł George.
- Ale nie teraz. – dodał Fred. – A teraz zamykamy przedstawienie, idziemy do domu, braciszku, nasz talent aktorski nie został doceniony w środowisku rodzinnym. – powiedział i razem z bratem bliźniakiem ruszył w kierunku Nory. Wszyscy wrócili do domu, oprócz Ginny i Harry’ego. Jak się potem okazało, Hermiona i Ron też gdzieś zniknęli.
- Ginny, przejdźmy się. – powiedział Harry.
- Nie ma sprawy, chodź, pokażę ci moje sekretne miejsce.
 – odpowiedziała rudowłosa i złapała go za rękę. Harry zdziwił się, kiedy zaprowadziła go do starej szopy na miotły przy ich podwórkowym boisku. 
- Siadaj. Uwielbiam tu przychodzić. Pewnie wiesz już jak nauczyłam się tak dobrze latać?
- Tak, Hermiona mówiła. – odparł. – Ale posłuchaj, Ginny. Muszę ci coś powiedzieć. Z resztą nie tylko tobie, ale najpierw chcę poznać twoje zdanie na ten temat, chociaż wiem, że będziesz temu przeciwna. Ja… nie mogę dłużej mieszkać w Norze. Wiem, że zawsze będę mógł tu wrócić, ale nie chcę być ciężarem dla twoich rodziców. A teraz kiedy nie ma Voldemorta chciałbym poszukać własnego domu. Może wrócę do Doliny Godryka? Zrozum Ginny, ja…
- Nie, Harry. – przerwała mu. – Czy sądzisz, że mama wypuści cię od nas, kiedy Bill i Fleur wrócą do Muszelki, a Charlie do Rumunii? Pewnie nawet Percy niedługo się wyniesie, więc na dobrą sprawę nie zostanie nas zbyt wielu. Wiesz, Hermiona mówiła mi, że chciałaby odnaleźć rodziców w Australii i przywrócić im pamięć. Pewnie też będzie chciała się szybciej wynieść, ale zatrzymam ją. A poza tym, Harry, pomyślałeś o mnie? Pomyślałeś o tym, co ja czułabym, gdyby ciebie tu nie było? Na dobrą sprawę jeszcze nie zdążyliśmy się sobą nacieszyć. Ja cię kocham, Harry. Nikogo nigdy nie kochałam tak mocno. Nie liczysz się z tym?
- Oczywiście, że się liczę, Ginny! Ja też cię kocham. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo, zrobiłbym dla ciebie wszystko. Ale miałem nadzieję, że zrozumiesz. Chciałbym, żebyśmy w przyszłości razem zamieszkali, a przecież nie będziemy żyć w jakiejś ruderze! Poza tym chciałbym postarać się o posadę aurora. Wiesz, że zawsze o tym marzyłem…
- Harry! Ale przed nami jeszcze tyle czasu, całe miesiące, nawet lata! Zostań jeszcze z nami, mama się ucieszy, a bliźniacy dostarczą atrakcji. Proszę, zrób to dla nas. Dla mamy.
- No dobrze… - Harry w końcu uległ, ale obiecał sobie, że wróci do tego tematu. Objął Ginny w pasie i pocałował. Była najcudowniejszą i najlepszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek spotkał. Co by bez niej zrobił? To Ginny pokazała mu, co tak naprawdę znaczy kogoś kochać. Dzięki niej poznał prawdziwe znaczenie miłości. Siedzieli tak w milczeniu przez jakiś czas. Ale nagle zobaczyli Rona i Hermionę odpoczywających w cieniu wielkiej jabłoni. Żywo ze sobą rozmawiali, Hermiona bardzo gestykulowała. Ron tylko kręcił głową. W końcu spojrzał na nią i zamknął jej usta pocałunkiem. Chociaż Ginny nie widziała twarzy przyjaciółki wiedziała, że była zaskoczona, ale odwzajemniła ten nagły przypływ uczuć.
- Ronald! – krzyknęła, kiedy wreszcie przestali. Harry i Ginny przypatrywali się tej scenie z lekkim rozbawieniem.
- A może i my byśmy się pokłócili tak jak oni, co? – zaproponował Harry.
- A skąd wiesz, że oni się kłócą? – spytała Ginny z uśmiechem.
- Nie wiem. – odpowiedział i pocałował ją tak gorąco, jak tylko umiał, a potem objął ją, żeby czuła się bezpiecznie.
- Harry… - zaczęła dziewczyna. – Kocham cię.
- Ja ciebie też, Ginny.



2 komentarze:

  1. Hmmm... Jestem bardzo ciekawa co się dalej będzie działo...
    Pisz i rozwijaj swój talent :)
    Trafiłam tu przez przypadek , ale podoba mnie się :P

    Zapraszam do mnie dobry-adres.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo mi się spodobobało, ponieważ pokazałaś to od zabawnej strony ;) brawo :)

    zapraszam do mnie : http://romionelove13.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń