wtorek, 23 lipca 2013

3.

Kolejne dni w Norze mijały mniej więcej podobnie. Smutek po stracie bliskich osób wciąż wisiał w powietrzu, jednak każdy umiał zdobyć się na uśmiech.
Dla Molly najważniejsze było, że wszyscy z jej rodziny żyją a na dodatek szykują się dwa nowe małżeństwa… A może nawet cztery? Hermiona, cóż za inteligentna dziewczyna! I pomyśleć, że kiedyś podejrzewałam ją o związek z Harrym. Przecież ona od zawsze kochała mojego Rona! – myślała. Pani Weasley wiedziała, że było to bardzo egoistyczne podejście, tym bardziej teraz, kiedy Remus i Tonks odeszli. Biedna Andromeda…
A tymczasem Harry czytał książkę w pokoju Rona, który wpatrywał się w swój wielki plakat Armat z Chudley.
- Harry… - zaczął niepewnie Ron. – Co czułeś, kiedy zakochałeś się w Ginny?
Harry zamknął książkę i odłożył ją na półkę obok łóżka. Spojrzał poważnie na przyjaciela. Wiedział, dlaczego zadaje mu to pytanie, ale nie miał zielonego pojęcia jak na nie odpowiedzieć.
- Nie umiem określić tego uczucia. To nie jest takie proste, wydaje mi się, że każdy odbiera to inaczej.
- Aha… - westchnął rozczarowany.
- Słuchaj, Ron. Mogę zadać ci pytanie? – zapytał Harry.
- No pewnie, wal śmiało.
- Co jest tak naprawdę między tobą a Hermioną? Wszyscy dookoła widzą jak bardzo ci na niej zależy, z resztą to odwzajemnione uczucie, ale co dalej? Chciałbyś spędzić z nią resztę życia?
- No jasne, stary, nie ma innej możliwości. Przy niej czuję się tak, jakby wyrosły mi skrzydła, czuję, że mogę wszystko. Z resztą zrobiłbym dla niej wszystko. Harry, ja przy niej wariuję. A  wiesz co ona mi ostatnio powiedziała? Że jak tylko odbudują Hogwart, to wróci, żeby dokończyć ostatni rok! A teraz, kiedy Kingsley jest ministrem, zapewniłby jej pracę w Ministerstwie od ręki.
- Och, daj spokój, Ron, przecież wiesz jaka jest Hermiona.
- A ty masz zamiar wrócić?
- Prawdę mówiąc, nie myślałem o tym jeszcze.
- Harry! Rozmawiam z moim najlepszym kumplem, czy z męską wersją Hermiony? Przecież chcesz być aurorem, no nie? A nie czytałeś, co napisali w Proroku? Że każdy kto brał udział w bitwie może dostać posadę aurora bez zdawania owutemów! Harry! Ja też będę aurorem. Taka okazja zdarza się raz w życiu, a poza tym chciałbym powybijać tych wszystkich śmierciożerców.
- No cóż…  Może masz rację. – odparł Harry i zabrał się do czytania. Jednak przerwało mu pukanie do drzwi. Po chwili stanęła w nich Hermiona.
- Harry, Ginny kazała mi cię zawołać, jest u siebie.
- Dobrze, dzięki Hermiono. – powiedział i wyszedł z pokoju, w którym zostali jego przyjaciele.
- Jestem, wedle rozkazu. – to powiedziawszy chłopak ukłonił się, jakby mówił do królowej Anglii. Ginny roześmiała się tym cudownym i serdecznym śmiechem, który Harry tak uwielbiał.
- Tak naprawdę miałam zamiar spotkać się z tobą później, ale Hermiona prosiła mnie, żebym jakoś cię wyciągnęła z pokoju, bo musiała poważnie porozmawiać z Ronem.
- No wiesz co! A już myślałem, że się za mną stęskniłaś. - Harry udał obrażonego, ale Ginny od razu pocałowała go w usta.
- Czy to może być forma przeprosin? – spytała.
- Oczywiście, ale wygląda na to, że będę musiał częściej dawać ci powód do przepraszania mnie. – zażartował. – Ginny, myślałaś już o tym, co chcesz teraz robić? Chodzi mi o to, gdzie chciałabyś pracować.
- Jeśli mam być szczera, to ostatnio o tym nie myślałam, ale sądzę, że już dawno wybrałam. Chciałabym grać w quidditcha w Harpiach z Holyhead. Słyszałam, że potrzebują ścigającego, więc pójdę na sprawdziany, kiedy tylko dadzą ogłoszenie do gazet. Quidditch od zawsze był moją pasją, a zagranie z Harpiami największym marzeniem. Uznałam, że już czas zacząć spełniać marzenia. Jedno z nich już zostało spełnione. – powiedziała i spojrzała na niego, a on pocałował ją w czoło.
- Muszę przyznać, że mnie zaskoczyłaś. Ale rozumiem cię. Jestem przekonany, że będziesz najlepszą ścigającą, jaką Harpie miały do tej pory.
- Harry, mogę cię o coś prosić?
- Pewnie.
- Jak już zamieszkamy razem, to na tyłach naszego domu zrobimy boisko do quidditcha z prawdziwego zdarzenia, dobrze?
- Dobrze. – odpowiedział, chociaż zaskoczyła go jej bezpośredniość
Leżeli tak jeszcze chwilę razem w ciszy. Harry czuł, że Ginny jest jedyną osobą, z którą cudownie jest nawet leżeć bez słowa. Nagle ona przerwała milczenie. 
- Chodźmy nad jezioro. Popływać. Weźmiemy Rona i Hermionę, co ty na to? – po rzuceniu tej propozycji znacznie się ożywiła.
- Bardzo chętnie, ale może zaczekajmy, aż spokojnie porozmawiają. Nie przerywajmy im.
- Masz rację, zupełnie zapomniałam. Czasami myślę tylko o sobie.
- Nie przesadzaj, jeszcze nie tak źle z tobą. – zaśmiał się Harry.
- Dzięki za pocieszenie, mistrzu. – Ginny dała mu lekkiego kuksańca w bok.
- Będę musiał pogadać z Hermioną. – poinformował. Wiedział, że nie będzie zadawała zbędnych pytań, tak też zrobiła. Znów leżeli w milczeniu, Harry bawił się włosami dziewczyny, gdy wtem rozległo się pukanie do drzwi. To była Hermiona. Oboje powoli poderwali się z łóżka Ginny.
- Nie przeszkadzam? – spytała cała czerwona.
- Ależ skąd. – odpowiedzieli razem. – Hermiono, muszę z tobą porozmawiać. Chodźmy na podwórko. – powiedział Harry.
- Aaa… Tak, jasne, jasne.
Wyszli z pokoju Ginny i ruszyli do ogrodu.
- Słyszałem, że chcesz wyjechać, aby szukać rodziców. – zaczął bez ogródek.
- Tak, masz rację. Chciałabym ich odnaleźć i przywrócić im pamięć… Och, Harry, ja tak bardzo za nimi tęsknię! – Hermiona zalała się łzami. Harry nie wiedział, co ma zrobić, więc przytulił ją do siebie.
- Nie martw się. Znajdziesz ich. My ich znajdziemy. Pomożemy ci razem z Ronem. – chłopak próbował ją pocieszyć. Na jego nieszczęście zobaczył to wszystko Ron. Podbiegł do Harry’ego, popchnął go na ziemię i chwycił za koszulkę.
- Stary, łapy przy sobie! Znów chcesz złamać serce mnie i mojej siostrze?! – rudzielec aż sapał ze złości.
- Na Merlina, Ron! – wrzasnęła Hermiona.
- Ty się nie wtrącaj, to sprawa między mną a nim. – odparł.
- Ron, czy ty upadłeś na głowę?! Czemu miałbym podrywać Hermionę? Nie widzisz, że kocham Ginny?! Że jest dla mnie najważniejsza?! – krzyczał. Gniew rozsadzał go od środka. Nie wiedział, że Ginny obserwowała całe zdarzenie zza schowka na miotły. Kiedy to usłyszała, poczuła, że na jej twarz wstępuje rumieniec, a szczęście powoduje, że ma ochotę wybiec ze swojej kryjówki i rzucić mu się na szyję. Czekała jednak cierpliwie na dalszy rozwój wydarzeń. Zobaczyła, jak jej brat puszcza Harry’ego.
- Sorki, stary. Nie wiedziałem… - tłumaczył się.
- To akurat normalne. Hermiono, jak uspokoisz swojego Romea, to przyjdź do mnie, musimy porozmawiać na osobności. – rzekł Harry i oddalił się do Nory.
- Ron! Jak mogłeś się tak zachować! – pytała oburzona Hermiona.
- Wybacz, ja nie chciałem, ale kiedy zobaczyłem was razem… Wiesz, jaki jestem. – odpowiedział zawstydzony.
- Ron, przecież wiesz, że cię kocham. A jeśli już musisz wiedzieć, to Harry pytał mnie, czy zamierzam odnaleźć moich rodziców, a ja odpowiedziałam mu, że tak, bo rozkleiłam się jak nigdy, a on mnie po prostu pocieszał. Wiesz co, Ronald? Może idź się przespacerować i pozwiedzać okolicę, a ja w tym czasie dowiem się, czego chciał ode mnie Harry. – rzekła. Ron poczuł się dotknięty do żywego. Nie dość, że omal nie pobił swojego najlepszego przyjaciela, to jeszcze w oczach Hermiony wyszedł na jakiegoś zazdrosnego brutala. Pokręcił tylko głową i usiadł na trawie. Wystraszył się, kiedy nagle zobaczył siostrę, która siada obok niego.
- Widziałam całą tę akcję. – powiedziała. – Ron, nie powinieneś reagować tak impulsywnie.
- Wiem, Ginny. Przepraszam. Przejdziemy się? Muszę się wygadać. – prosił brat.
- Nie ma sprawy. Tak jak za dawnych czasów? Do Ottery i z powrotem? – spytała.
- Jasne, siostrzyczko. – Ron uśmiechnął się. Miał nadzieję, że poprawią się jego stosunki z Ginny i razem ruszyli na spacer.
Harry w tym czasie pakował do walizki swoje wszystkie rzeczy. „Nie ma mowy, nie zostanę tu dłużej. Jeśli przeze mnie ma się rozpaść związek moich przyjaciół, to nie ma na co czekać. A Ginny wezmę ze sobą, jeśli będzie trzeba”, myślał. Nagle drzwi jego tymczasowego pokoju otworzyły się bez pukania. Do pokoju wpadła Hermiona.
- Harry, przepraszam cię za niego. Wiesz, jaki potrafi być zazdrosny. – zaczęła.
- Wiem, Hermiono, ale liczyłem, że ma do mnie zaufanie. Kocham cię jak siostrę i on dobrze o tym wie. Wie też, że kocham Ginny. A na pewno wie, że nie odebrałbym mu dziewczyny. – mówił.
- Harry… Ja też traktuję cię jak brata. – odparła. – Ale wiesz, jaki jest Ron. A co chciałeś mi powiedzieć.
- To już nieważne. Sam podjąłem decyzję. – powiedział, wrzucając rzeczy do walizki.
- Chyba nie masz zamiaru się wyprowadzać? – spytała zaniepokojona.
- Przeciwnie, taki mam właśnie zamiar. Muszę zająć się Teddym.
- Harry, jakim Teddym? Co ty opowiadasz?
- Teddym Lupinem. Jestem jego ojcem chrzestnym. Chciałbym być dla niego równie dobry, jak Syriusz był dla mnie. Mam nadzieję, że zrozumiesz to nie tylko ty, ale i pani Weasley.
- Ale pomyślałeś o Ginny?! – Hermiona prawie krzyczała.
- Owszem, pomyślałem. Nawet nie wiesz, jak ciężko jest mi ją zostawić…
- A gdzie ona właściwie jest? – przerwała mu dziewczyna.
- Nie wiem. Ale dla niej to nawet lepiej. – powiedział, zapinając kufer. – Wiem, że nie pozwoliłaby mi odejść. Powtórzysz jej to, co ci teraz powiem? – Hermiona nie odpowiedziała, zamiast tego wpatrywała się w podłogę.
- Hermiono. Ja sam do niej napiszę potem list, w którym wyjaśnię jej moją decyzję. Proszę cię. Zrób to dla mnie. A poza tym ja nie odchodzę na zawsze. Nadal będę z Ginny, a może nawet niedługo wrócę do Nory. Proszę, przekaż jej to, co ci powiem. – teraz jego przyjaciółka pokiwała głową. – Powiedz jej, że bardzo ją kocham i że muszę wyruszyć, żeby zaopiekować się Teddym i jakoś odciążyć Andromedę w tym trudnym czasie. Możliwe, że niebawem wrócę. Na pewno niebawem wrócę. I przekaż jej też, że napiszę do niej niejeden list. – zakończył i przytulił Hermionę na pożegnanie. Zszedł na dół, gdzie zastał panią Weasley, która piła herbatę przy kuchennym stole. Powtórzył jej mniej więcej to samo, co Hermionie.
- Och, Harry, kochaneczku! Masz takie dobre serce! A ja na śmierć zapomniałam o tym maluchu, biedak, stracił obojga rodziców! Syriusz byłby z ciebie dumny, że jesteś takim odpowiedzialnym ojcem chrzestnym! – mówiła. – Ale może dam ci coś na drogę? Pewnie będziesz głodny, a domowe jedzenie smakuje najlepiej.
- Nie, dziękuję pani. Ubóstwiam pani kuchnię, jednak będę musiał już iść. Przed chwilą wysłałem sowę do Andromedy, nie chciałbym się spóźnić na spotkanie z nią. – powiedział spokojnie, chociaż ciężko mu było znieść gorycz rozstania. Czuł, jakby opuszczał Norę bezpowrotnie.
- I jaki dobrze wychowany! Pamiętaj, że zawsze będziesz mógł do nas wrócić. Pamiętaj o tym.
- Oczywiście, wrócę. I to nie raz. – powiedział z uśmiechem. – A teraz do widzenia, pani Weasley.
- Do widzenia, Harry. Och, do widzenia.
Kiedy znalazł się za drzwiami miał ogromne poczucie winy. Przecież nie wysłał sowy do Andromedy, a tym bardziej nie był z nią umówiony na spotkanie. Stwierdził, że po prostu wejdzie sobie jak gdyby nigdy nic do ich domu i powie, że przyszedł, aby zobaczyć się z Teddym. To było szalenie absurdalne, więc postanowił przeteleportować się do Dziurawego Kotła. Rzucił ostatnie spojrzenie na Norę i zniknął.

2 komentarze:

  1. Och, smutno trochę..
    Ginny pewnie też będzie smutno i się wkurzy
    Ahh niech wszystko się jakoś ułoży:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że zaglądasz tu częściej, jest mi naprawdę miło! :*
      Nie przejmuj się, w moich rękach jest los tych bohaterów, wszystko na pewno się ułoży :)

      Usuń